W obliczu sytuacji na Ukrainie oraz gwałtownego wzrostu napięcia przy naszych wschodnich granicach, wystąpiłam z pytaniami do samorządów w moim okręgu dotyczącymi schronów przeznaczonych do użytku ludności cywilnej.
Odpowiedzi nadchodzące do mnie z Pyskowic i Tarnowskich Gór, pokazały, że miasta nie mają efektywnych narzędzi prawnych, które mogłyby im służyć do monitorowania, finansowania oraz zobowiązywania właścicieli do utrzymania obiektów ochrony cywilnej.
Jak wskazuje burmistrz miasta Pyskowice, nie są określone w przepisach organy, które miałyby nadzorować oraz określać ich stan techniczny. Uniemożliwia rzeczywistą identyfikację tego, ile jest miejsc w schronach na terenie miasta.
Obiekty znajdować się mają w opłakanym stanie, i niespełniają nawet tych nieobowiązujących wymagań przewidzianych dla schronów. W związku z tym, np. samorząd Pyskowic, wstrzymał się z akcją informującą o lokalizacji i pojemności obiektów ochronnych. Samorząd Tarnowskich Gór zwrócił się do Wojewody Śląskiego z apelem o podjęcie działań poprawiających stan technicznych schronów. W Tarnowskich Górach, które są siedzibą powiatu i posiadają ponad 60 tys. populację, schrony zewidencjonowane przez Urząd Miejski pomieszczą niespełna 3 tys. osób.
Co więcej, mimo trwającej wojny w Ukrainie, samorządy nie otrzymały zadania sprawdzenia i poprawienia funkcjonalności budowli ochronnych. Rząd zwleka również z przyjęciem konkretnych rozwiązań regulujących zasady utrzymywania budowli ochronnych, które dostosowałyby przepisy do wymogów współczesnego świata i realiów gospodarczych.
Projekt ustawy o ochronie ludności i ochronie cywilnej wraz ze stosownymi rozporządzeniami, pomimo ponagleń płynących z urzędów wojewódzkich i samorządów, wciąż nie został przyjęty a o pracach rząd nie wspomina.
To lekkomyślne działanie, które może narazić miliony obywateli i obywatelek na utratę życia lub zdrowia.