Dzień Kobiet w cieniu wojny

Rozmowa z Wandą Nowicką, posłanką Lewicy z okręgu gliwicko-zabrskiego. Wojna w Ukrainie przesłoniła w tym roku Dzień Kobiet. W czasie wojen na barkach kobiet spoczywają jednak losy ich rodzin.

Czy Pani, i w ogóle Lewica, utrzymuje teraz jakieś kontakty z organizacjami kobiecymi z Ukrainy?

Bomby, mordowanie ludności cywilnej w Ukrainie, katastrofa humanitarna która przejawia się także w Polsce milionem uchodźców i uchodźczyń, przesłoniła na chwilę problemy Polek. Musimy na chwilę odłożyć zajmowanie się nimi, ale te problemy nadal są i o nich w żaden sposób nie zamierzamy zapomnieć. W obliczu wojny w Ukrainie musiałam na chwilę przełożyć organizację konwencji kobiet, którą planowałam w imieniu Lewicy z okazji 8 marca – Międzynarodowego Dnia Praw Kobiet. 8 marca komitet inicjatywy obywatelskiej, w skład którego wchodzą zarówno organizacje kobiece jak Strajk Kobiet, jak również posłanki Lewicy, nie złoży projektu ustawy Legalna Aborcja Bez Kompromisów, pod którym podpisały się tysiące obywatelek i obywateli. Miał on być triumfalnie wniesiony do Sejmu właśnie 8 marca, ale z powodu wojny zrobimy to w sposób skromniejszy w odpowiednim czasie, gdy sytuacja się ustabilizuje. To co się dzieje u naszych sąsiadów w żaden sposób nie może pozostawić nas obojętnymi i staramy się podtrzymywać te relacje ze środowiskami kobiet z Ukrainy. Wczoraj otrzymałam apel od Kongresu Kobiet Ukraińskich, piętnujący zbrodnie armii Putina i wzywający do solidarności. Osobiście udało mi się nawiązać kontakt z moją przyjaciółką Galiną, ginekolożką z Kijowa. Potwierdziła mi tylko, że ma się dobrze i jest poza Kijowem, niestety nie dostałam kolejnych informacji o tym co się z nią dzieje i z jej rodziną. Nie ukrywam, że kontakty z ukraińskimi organizacjami, z którymi dotychczas współpracowałam, są teraz praktycznie niemożliwe. Bardzo tego żałuję, bo te kontakty były bardzo ożywione. Pamiętam jak cztery lata temu byłam w Kijowie na Kongresie Kobiet Ukraińskich i było to niezwykle budujące spotkanie, gdzie okazało się, że tamtejszy ruch feministyczny jest silny i dynamiczny. Cieszę się więc, że wczoraj odezwały się do mnie z oblężonego miasta… W Ukrainie miałam do czynienia m.in. z organizacjami, które zajmowały się prawami reprodukcyjnymi, przemocą, handlem ludźmi, jak również prawami ekonomicznymi. Były to organizacje dobrze zorganizowane, niezwykle sprawne i bardzo świadome swoich praw. My sobie często stereotypowo wyobrażamy kobiety ze wschodu są gorzej zorganizowane i bardziej konserwatywne, ale nic z tych rzeczy. To one często dziwiły się jak to możliwe, że Polki, obywatelki Unii Europejskiej, mogą być w tak trudnej sytuacji i nasze prawa są aż tak łamane, czego one w Ukrainie w takim stopniu nie doświadczają.  

Nie czekała pani na apele siostrzanych organizacji kobiecych z Ukrainy, by rozpocząć w biurach poselskich zbiórkę pomocy dla ukraińskich uchodźców. Czy można już podsumować rezultaty tej akcji Jak długo będzie ona trwać?

Trudno podsumować akcję, kiedy wciąż trwa i będzie trwać tak długo, jak będzie potrzebna. Cieszy mnie, że w moich biurach ta działalność jest prowadzona, bo okazuje się, że jest potrzeba, aby takie zbiórki robić zarówno w Gliwicach, jak i w Zabrzu. Zgłaszają się tak osoby indywidualne, jak i rozmaite środowiska, przykładowo w Zabrzu zgłosił się do nas z darami Zespół Szkół nr 3 im. rotmistrza W. Pileckiego. Dopóki to będzie potrzebne, dopóki ludzie będą chcieli te dary serca złożyć, dopóty ja, moje współpracowniczki i współpracownicy będziemy to robić.  Niestety, zapowiada się, że konflikt w Ukrainie szybko się nie zakończy.

Czy jako Lewica pracujecie nad działaniami mogącymi  ułatwić ukraińskim uchodźczyniom i uchodźcom odnalezienie się w polskiej rzeczywistości?

Lewica od razu podjęła inicjatywę przygotowania ustawy, która uregulowałby status uchodźczyń i uchodźców z Ukrainy w taki sposób, żeby prawa człowieka – począwszy od kwestii zdrowia, edukacji, a skończywszy na tych ekonomicznych, obejmowały ich tak samo jak Polki i Polaków. Ponieważ jednak rząd w tej sprawie zobowiązał się do przygotowania projektu ustawy, który ma być dyskutowany właśnie we wtorek, na razie czekamy. Będziemy się temu przyglądać, zgłaszać poprawki, bo to niezwykle ważne, aby osoby które przybywają do nas z konieczności, mogły mieć te same prawa. Dyskutujemy o tym, jak możemy wzorować się na doświadczeniach innych krajów Unii Europejskiej, łącznie z możliwością udziału uchodźców w wyborach lokalnych. Takie pomysły mamy i będziemy dążyć do ich realizacji. Od początku wojny myślimy o losie uchodźców, gdyż dla nas solidarność to nie jest puste słowo.  Agresor – Putin był do niedawna idolem europejskiej skrajnej prawicy, przeciwstawiającej się prawom kobiet.

Czy wie pani jak wygląda sytuacja ruchów feministycznych i w ogóle kobiet w putinowskiej Rosji?

Jeśli chodzi o feministki z Rosji, od dawna miałam z nimi kontakty, też były tam rozwinięte organizacje, a ich ruch zaczął się nawet trochę wcześniej niż w Polsce. Spotykałam się z nimi głównie na międzynarodowych forach, tak więc poznałam tam dużo rosyjskich działaczek, które zresztą dziwiły się, że pod względem posiadanych praw Polki są w trudniejszej sytuacji niż Rosjanki czy Ukrainki. Szczerze jednak przyznam, że od jakiegoś czasu te kontakty nie są już tak częste, gdyż od czasu pandemii mniej angażuję się w międzynarodową działalność ruchu kobiecego, skupiając się jako posłanka na sprawach Polski, zwłaszcza Górnego Śląska, z którego zostałam wybrana do Sejmu. Wiem, że część rosyjskich działaczek musiała wybrać emigrację, jak moja przyjaciółka Anastazja. Te, które pozostały, na pewno są przeciwko wojnie i patrząc na represje w Rosji, choćby podczas ostatnich niedzielnych manifestacji, bardzo się o nie boję.  Polski rząd wzywa w obliczu zagrożenia do jedności narodowej. Nie miał jednak oporów wysyłać policję przeciwko demonstracjom Strajku Kobiet.

Czy nie obawia się pani, że pod przykrywką wojny może podejmować kolejne antykobiece działania?

Niewielkie mają już pole manewru, gdyż odebrano już Polkom wiele praw, i to nie tylko tych reprodukcyjnych, ale też tych wiążących się z prawami obywatelskimi, takimi jak prawo do demonstrowania, co można było zobaczyć podczas Strajku Kobiet. My tego nie zapominamy, wiemy, że to cały czas sprawa nierozwiązana, o to wciąż walczymy – jak wspomniałam niebawem złożymy do łaski marszałkowskiej obywatelski projekt w sprawie legalnej aborcji. Oczywiście moje zaufanie do rządu jest mocno ograniczone i złudzeń co do tego, że zmieni swoje drakońskie antykobiece prawa, nie mam. kobiety będą o to walczyć. Bo postawa wobec kobiet – tak w Polsce, jak i na Ukrainie, świadczy o podejściu do kwestii obywatelstwa i demokracji. Bo czy można o nich mówić, jeżeli połowa społeczeństwa jest dyskryminowana i jej prawa są drastycznie ograniczane?

Jest pani posłanką ze Śląska, więc pytanie z lokalnego podwórka: w opowieściach o Śląsku dominowała opowieść o konserwatywnych kobietach. Czy widzi pani jakieś różnice w postawie kobiet między Śląskiem a resztą Polski?

Czasem uważa się, że Śląsk i tutejsze kobiety są bardziej konserwatywne, niż w pozostałej części Polski. Nie mogę się z tym zgodzić, choćby obserwując, ile jest tu kobiet zaangażowanych w obronę swych praw, co widzieliśmy podczas Strajku Kobiet. Na pewno nie ma ich mniej, niż gdzie indziej. Ślązaczki mają świadomość praw i potrzeby ich wyegzekwowania. I jestem przekonana, że ten stereotyp o ich konserwatyzmie przeszedł już do przeszłości.  

Obchodzimy dzisiaj Dzień Kobiet. Czego pani życzyłaby sobie i innym kobietom z okazji tego dnia?

8 marca jest dniem, kiedy nie oczekujemy kwiatka i pary pończoch. Upominamy się o swoje prawa ekonomiczne, reprodukcyjne, prawa do decydowania o swoim życiu i swoją godność. Bo to dzień – przypomnijmy – PRAW kobiet. W związku z  tym wszystkim Polkom życzę odzyskania pełni naszych praw i żeby nasza godność była w pełni respektowana.

Dziękuję za rozmowę.  

Rozmawiał: Dariusz Zalega