Ostatnie dni to czarne karty historii Polski

Ostatnie dni to czarne karty historii Polski

Za nami bardzo trudny tydzień. Wydarzenia ostatnich dni zapiszą się na czarnych kartach historii Polski.

PiS w imię utrzymania i poszerzenia swojej władzy jest gotowe na utratę przez Polskę miliardów euro z Funduszu Odbudowy. W czasie pierwszego swojego jawnie antyunijnego wystąpienia w Sejmie premier Morawiecki dwoił się i troił, by udowodnić że czarne jest białe, a białe jest czarne. Zaczynając od tego, że to polski rząd broni praworządności przed UE, a kończąc na tym, że weto jest po to, żeby Unia się nie rozpadła… Rozprawiał się też z „mitem, że Unia Europejska to same korzyści”.

Następnego dnia PiS przeforsował  uchwałę, która popiera zawetowanie unijnego budżetu.

A minister Ziobro idzie nawet dalej: wyjawia wprost, że celem Zjednoczonej Prawicy jest wyjście Polski z Unii Europejskiej, przywrócenie ceł i uszczelnienie granic. A zatem pozbawienie Polek i Polaków unijnego obywatelstwa.

W tym tygodniu działo się jeszcze więcej złych rzeczy. 

Udowadniając jak niepraworządnym krajem staje się Polska,  Jarosław Kaczyński – wicepremier od bezpieczeństwa – groził posłom opozycji więzieniem.

Nielegalna „Izba Dyscyplinarna” Sądu Najwyższego niezgodnie z polskim i europejskim prawem odebrała immunitet sędziemu Igorowi Tulei.

Kobiety, które kupiły środki do aborcji farmakologicznej są wzywane na przesłuchania.

Ostatnie posunięcia reżimu Zjednoczonej Prawicy – rządu, parlamentarzystów, uzaleznionych od polityków ciał sądowniczych – udowadniają bardziej niż dotąd, jak bardzo obca jest im praworządność.

Praworządność, której wymaga od nas Unia.  

Styl i argumenty polityków PiS, którzy do niedawna jeszcze udawali przywiązanie do Unii, obecnie przypominają wystąpienia najbardziej zaciekłych jej przeciwników.

A rząd i parlamentarzyści obozu władzy powinni reprezentować całe społeczeństwo – które przecież nadal wygrywa w sondażach euroentuzjazmu.

Rząd PiS jest obecnie przedstawicielem agresywnej mniejszości, a wszystkich nas wypycha poza granice Zjednoczonej Europy – największego i najbardziej udanego projektu opartego na ideach wolności, równości i humanizmu.

Jaka jest alternatywa?

PiS zapewniał nas, że będziemy mieli w Warszawie Budapeszt, ale w ostatnich dniach można było poczuć się na ulicach stolicy raczej jak w Mińsku.

Tysiące uzbrojonych po zęby policjantów z całej Polski, setki samochodów policyjnych, a jak się dowiedzieliśmy, także antyterroryści.

Wszystkie te siły skierowane są przeciw kobietom, Polkom, które w pokojowy sposób broniły swoich fundamentalnych praw, swojej godności i wolności.

Osoby demonstrujące były zamykane w policyjnym kordonie, bite przez tajniaków metalowymi pałkami, oślepiane gazem pieprzowym, ciągnięte po ziemi, a ostatecznie spisywane, przesłuchiwane, a ich sprawy kierowane nie tylko do sądów, ale też do Sanepidu, który prawdopodobnie będzie na nie nakładać bardzo dotkliwe kary finansowe.

Mogliśmy w ostatnich dniach śledzić obrazy policyjnych prześladowań i przeciwstawianej im ludzkiej solidarności osób protestujących i większości społeczeństwa – podobne do tych znanych z lat 60-ych, 70-tych i 80-tych – także bardzo wzruszające, jak wtedy gdy mieszkańcy ul. Wareckiej otworzyli bramę swojego podwórza i podstawili drabinę pod ogrodzenie, żeby otoczone przez policję osoby mogły przez nie przejść i wydostać się z pułapki policyjnego kotła.

Przemoc dosięgła także posłów i posłanki mimo przysługującego im immunitetu.

Absurdalne i ośmieszające polską policję są oskarżenia kierowane wobec wicemarszałka polskiego Sejmu, który jakoby miał ciężko pobić policjanta. Takie oskarżenia wobec faktycznych ofiar policyjnej przemocy to także standard państwa policyjnego, do którego już przyzwyczaili się nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy.

Mimo wszystko wierzę, że nie jest jeszcze za późno.

Widać, że większość Polek i Polaków zaczyna się budzić.

Nasza sytuacja może budzić przerażenie, ale jeszcze nie rozpacz. Wolność i demokracja nie są jeszcze ostatecznie stracone.

Co przyniesie kolejny tydzień?