Porażka rządowego programu prokreacyjnego nie dziwi, ale oburza. Program miał być alternatywą dla zlikwidowanego przez rząd programu in vitro, a okazał są kosztownym bublem, o 10 razy mniej skutecznym od swojego poprzednika. Finansowanie przez świeckie, przynajmniej w teorii, Ministerstwo Zdrowia pseudonaukowych metod narzuconych przez środowiska fundamentalistyczne sprawiło, że dzieci urodziło się nie więcej, tylko mniej. A co na to Ministerstwo Zdrowia? Broni się, że jego celem NIE BYŁO WCALE ZWIĘKSZENIE DZIETNOŚCI (sic!) A przecież wystarczyło posłuchać fachowców stosujących metody zgodne z wiedzą naukową i najnowszymi osiągnięciami w medycynie, aby pojąć, że program rządowy nie zadziałał, bo nie mógł zadziałać. Ideologia, zaklęcia i modlitwy nie sprawią, że urodzi się więcej dzieci.
Rządowy „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce w latach 2016–2020” wbrew szumnym zapowiedziom nie doprowadził do poprawy dzietności. Okazał się nieskuteczny w realizacji prokreacyjnego celu i dlatego nie zostanie przedłużony. Ministerswo zdrowia poinformowało o tym w odpowiedzi na moją interpelację, w której zapytałam o skuteczność tego programu i plany na przyszłość w kwestii leczenia niepłodności.
W interpelacji zwróciłam uwagę na fakt, że program do końca 2019 r. kosztował 46 mln zł, a jego wynikiem są tylko 294 ciąże, co w przeliczeniu daje koszt ponad półtora miliona złotych na dziecko (!). To katastrofa finansowa, bo program in vitro kosztował co prawda więcej, bo 244 mln zł, ale w jego wyniku urodziło się aż 22,2 tys. dzieci. To w przeliczeniu zaledwie 11.000 zł na dziecko, a więc ponad 10 razy mniej niż w programie przygotowanym przez PiS.
W obliczu tej porażki Ministerstwo zaczęło twierdzić, że celem programu jakoby nie była poprawa dzietności, ale jakości i dostępności świadczeń medycznych. Ta kuriozalna odpowiedź próbuje przykryć porażkę całego programu, opartego głównie na tzw. naprotechnologii stosującej metody naturalne zgodnie z nauką Kościoła Katolickiego, lansowanej przez religijnych fundamentalistów. .
A więc podsumowując: z wielkim hukiem wprowadzono program, który miał pomóc niepłodnym parom w urodzeniu upragnionego dziecka, a który okazał się wielką wpadką. Mimo pobożnych życzeń Ministerstwa Zdrowia nie urodziło się więcej dzieci. Dlatego Ministerstwo zaprzecza porażce i twierdzi, że nie temu miał służyć. Ale program zamyka, co jest ewidentnym przyznaniem się do jego porażki.
Zatem nawet do fundamentalistów dotarło, że ideologia i zaklęcia nie sprawią, by urodziło się więcej dzieci.
Najgorsze jest to, że wiele rodzin wprowadzono w błąd i skłoniono do przechodzenia przez długotrwałe, kosztowne i nieskuteczne procedury i terapie, a pieniądze, które skierowane na wparcie naukowo potwierdzonych metod mogły przełożyć się na urodzenia wielu dzieci, zostały wyrzucone w błoto.
Porażka rządowego programu dowodzi, że fundamentalizm w medycynie zaszkodził rodzinom i naraził budżet na niepotrzebne wydatki, a niepłodne pary wciąż nie mają realnej pomocy ze strony Państwa. I to w obliczu katastrofy demograficznej, przed którą stoimy.
zobacz też: